Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.


.

Offline


Przez chusteczke, delikatnie podniosłam średniej wielkości pisklaka. Piszczał tak głośno że nie dało się go przegapić. Usiadłam na ziemi,która wyłożona była miękkim dywanem z mchu.
- Hej, mały. - Spojrzałam w górę. - Wypadłeś, ale chyba nic ci nie jest, no nie? - spytałam, patrząc na malca. Był szary i miał mało piórek.
Podniosłam się do góry i powoli schowałam tego skoczka do kieszeni cienkiego swetra. Najtrudniej było dosięgnąć pierwszej gałęzi. Podciągnęłam się do góry i oparłam brzuchem na gałęzi. Złapałam się kolejnej i stanęłam obiema nogami na tej pierwszej.
Rozejrzałam się za gniazdem, które z dołu było zdecydowanie lepiej dostrzegalne.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


Szedłem sobie lasem do swojego domku z Asterią, która jak zwykle siedziała mi ma ramionach. Nagle coś przykulo jej uwagę. Spojrzałem tam gdzie ona.
-Uważaj bo spadniesz.-Powiedziałem do Adelaide, która stała na gałęzi jednego z drzew.
Offline


Oparłam ramiona na gałęzi i spojrzałam w dół.
- No nie gadaj - burknęłam. - Aleś ty spostrzegawczy, jakgdyby tego nie wiedziała. - Wywróciłam oczami i podciągnelam się na wyższą gałąź.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


Patrzyłem jak wchodzi coraz wyżej. Ciekawe kiedy spadnie.
-Po co wchodzisz na drzewo?
Offline


Usiadłam na gałęzi w rozkroku.
- Dlatego! - Odkrzyknęłam, wskazując ręką na gniazdo, w którym cicho cwierkały inne ptaszki. To słodkie. - Jak mały nie będzie w gnieździe to nikt go nie nakarmi - mruknęłam już ciszej.
Powoli zaczęłam się przesuwać do przodu, odsuwając się jednocześnie od pienia, a gałąź robiła się bardziej ruchliwa.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-Tylko nie spadnij, bo sobie coś zlamiesz i kto ci wtedy pomoże.
Offline


- Ja pierdole, łażę po drzewach od gówniarza i żyje. Przestań tak gadać, jak jakiś pieprzony prorok, bo na serio spadnie - warknęłam, zatrzymując się.
Zacisnęłam uda i puściłam się rękami. Zajrzałam do gniazda i mimowolnie się uśmiechnęłam. W sumie nie denerwował mnie ten debil stojący na dole, choć mógłby nie gadać.
Przytrzymałam się cienkiej gałęzi jedną ręką, a drugą sięgnęłam po pisklaka. Delikatnie włożyłam go do gniazda, starając się go nie dotykać bezpośrednio, aby nie zostawiać swojego zapachu.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


Gdy odlozyla pisklaka to kopnalem w drzewo by się trochę zatrzaslo.
Offline


Złapałam się mocniej gałęzi, wstrzymując powietrze.
- Ochujałeś?!? - wrzasnęłam wściekła. - Chcesz dostać w ryj?! - spytałam opryskliwie.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-Zlaz, bo spadniesz.-Znów kopnalem.
Offline


Pośpiesznie przerzuciłam jedną nogę i szybko zwiesiłam się w dół. Aleks kopnął drzewo ponownie. Co za świr.
- Masz jakieś problem z tą nogą? To idź ją sobie utnij - warknęłam, stawiając nogi na poniższej gałęzi. Musiałam szybko się puścić i złapać kolejnej gałęzi. Puściłam i kucnęłam już prawie sięgając gałęzi, ale drzewo znów się zatrzesło.
Optarłam sobie udo, wyciągnęłam jeszcze rękę próbując się jeszcze przytrzymać jakkolwiek ale wszystko działo się za szybko - nie byłam przyzwyczajona do spadania, no kurwa, ja nie spadałam!
Pisnęłam gdy już niczego się nie trzymałam. Jakaś gałąź uderzyła mnie w twarz, a potem uderzyłam bokiem o ziemię. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, chyba uderzyłam też głową.
Zamrugałam zszokowana.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-A nie mówiłem? Nic ci nie jest?-Ukucnalem obok niej.
Offline


Jeknęłam i przewróciłam się na plecy, zaciskając mocno zęby. Zacisnęłam palce na ramieniu.
- Nie dotykaj mnie, dupau! - wrzasnęłam.
Czułam na twarzy ciepło - domyślałam się że była to sprawka zadrapań. Lewy bark potwornie mnie bolał.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-Nie dotknalem nawet. Możesz wstać?
Offline


Próbowałam wyrównać oddech. Zaciskając dłonie w pięści.
- Zgadnij... - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


Podnioslem ja.
-Słaba jesteś.-Stwierdziłem.
Offline


Kopnęłam go gdy próbował mnie podnieść.
- Mówiłam, że masz mnie nie dotykać!
Syknęłam z powodu bólu wywołanego gwałtownymi ruchami.
- Zaraz.... Wstanę.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-Na pewno?
Offline


Kilka głębokich oddechów.
- Nie - odpowiadam po chwili. Zamykam oczy, w których zbierają mi się łzy frustracji. - Po cholerę to zrobiłeś? - spytałam twardo. - Jesteś popieprzony.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-Jak każdy na wyspie-Przewrocilem oczami i ja podnioslem.
-Co cię boli?
Offline


Uniknął kolejnego kopniaka i podniósł mnie.
- Bark, chyba mam wybitny lewy bark... - jęknęłam skrzywiona. - Po co to zrobiłeś? - powtórzyłam pytanie z pretensją.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-Dla zabawy. Bardzo boli? Zanieść Cię do lekarza?-Patrzyłem na dziewczynę.
Offline


- Dlatego nikt się do ciebie nie odzywa, sadysto - warknęłam zdenerwowana. Nie chciałam żeby mnie dotykał, ale czy chciałam, żeby odłożył mnie z powrotem na ziemię. Chyba nic sobie nie zrobiłam w nogi. Poruszyłam stopami, było z nimi odejść. Jedynie nieprzyjemne optarcie na udzie. Mogłam założyć dłuższe spodnie.
Nie wszystkie koszmary kończą się tuż po obudzeniu...

Stiles od zawsze miał rację. Niepotrzebnie wymyśliłam sobie kogoś, kto i tak nigdy nie istniał.
Offline


-To chcesz do lekarza czy mam cię tu zostawić?
Offline