Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokręciłam głową, a kąciki moich ust lekko zadrżały.
- Tak, byłam u Casimira. Doszło do tego podobnie jak z Larissą - zaczęłam tłumaczyć. - Wszedł ten koleś, nie chciał wyjść. - Przełknęłam ślinę i zawahałam się przed kolejnymi słowami. - Więc ja wyszłam, a Klaudiusz dopadł mnie na korytarzu. - Zwiesiłam ramiona, nieco naciągając prawdę. Opieprze Casa jeszcze za to, że kłamałam Charlotte żeby ta go nie zabiła. - Wyglądasz okropnie. To tobie przydał by się dzień wolny. Lepiej idź spać, bo zrobisz sobie krzywdę. Albo komuś - dodałam i spojrzałam na nią znacząco.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Uśmiechnęłam się lekko mimo historii, którą przed chwilą wysłuchałam.
- Naprawdę chciałabym, jednak nie mogę spać w domu. Jak tylko wyjdę z siedziby mam paranoiczne wrażenie, że jestem obserwowana. Zresztą muszę jeszcze zajrzeć do Marie, potem może poszukam sobie jakiegoś miejsca do spania. Gdybyś chciała gdzieś wyjść, pobyć z kimś by nie zatracać się w samotności, albo wziąć jakieś pigułki szczęścia to wiesz gdzie mnie szukać.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zaśmiałam się.
- Zgłoszę się po pigułki szczęścia, bo brzmią apetycznie - stwierdziłam. - Nie mam zamiaru się zatracać w samotności. Nic się nie stało - skłamałam gładko, powoli sama zaczynałam wierzyć w to kłamstwo.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Zauważyłam jak Arwell właśnie wchodzi do Siedziby.
- Dobra muszę spadać- zaczęłam wycofywać się w stronę wind patrząc przez wielkie okna w którą w stronę zmierza mężczyzna- gdybyś potrzebowała trucizny, która daje dłuuuuugą i powolną śmierć też daj znać- spojrzałam na nią i puściłam jej oko.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Pokręciłam głową.
- Dam znać, ale sama nie rób nic bez mojej zgody, okej? - spytałam i zerknęłam w kierunek, w który wpatrywała się Charlotte. - Uciekasz przed Arwellem?
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Przewróciłam oczami.
- oj maaamo tylko troszeczkę, proszę? Dosypię mu chociaż soli do herbaty. I tak, tak jakby przed nim uciekam. Bardziej unikam jakiejkolwiek interakcji z nim. - trochę się rozluźniłam widząc, że podążył do innego skrzydła budynku niż ten w którym jesteśmy.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zachichotałam.
- Kto się czubi ten się lubi, jak mawia stare przysłowie. Jest dla ciebie problemem? - spytałam ironicznie. - Mówią, że najlepiej przespać się z problemami - uśmiechnęłam się dwuznacznie - a ty potrzebujesz snu.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- akurat nie takiego spania potrzebuję- /ty mały zboczuszku/ zaśmiałam się - aktualnie chyba chce mnie nawet zabić bo rzuciłam mózgiem w jego włosy prosto z salonu - wzruszyłam ramionami- może nie będzie się do mnie zbliżać przez jakiś czas.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Mogę z nim pogadać, choć by nawet teraz - rzuciłam i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku Arwella, jeszcze zanim Charlotte zdążyła zareagować.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- O nie nni nie nie nie- rzuciłam się za nią. Prawie dosłownie rzuciłam. Bieganie wymaga wysiłku intelektualnego. Może powinnam się naćpać i paść by jakoś usnąć. Złapałam Elise za rękę- poradzę sobie naprawdę nie trzeba.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Nie poradzisz sobie - stwierdziłam. - Chodź, pójdziemy teraz do ciebie, znajdziemy jakieś prochy, prześpisz się i pogadamy potem o Arwellu? Co ty na to? - zapytałam. - Od razu ostrzegam, jeśli nie zrobisz tak jak ja chcę to pogadam z nim sama - oznajmiłam, uśmiechając się złośliwie. - Na prawdę wyglądasz jak żywy trup. Kiedy ostatnio spałaś?!
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Em...- zastanowiłam się - jakieś cztery i pół doby temu? Zresztą naprawdę nie wiem czy chcesz o nim pogadać. To będzie wymagało duuużej ilości alkoholu, najlepiej od matki Rosyji- zaakceptowałam ostatnie słowo- mimo że nie piję alkoholu, szczerze mówiąc nie lubię go, ale nie sądzę bym była w stanie rozmawiać o nim na trzeźwo.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- To jesteśmy umówione. Dziś się wyśpisz, a jutro pójdziemy się upić do nieprzytomności. Zaśmiałam się. - Umowa?
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Stoi- kiwnęłam głową tak, że kilka kosmyków wpadło mi na twarz i wskoczyłam do windy.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
PODCZAS BANKIETU
Po tańcu zamówiłam szklankę soku z lodem i postanowiłam wyjść na korytarz. Chciałamna chwilę odpocząć od tego hałasu.
Odeszłam kawałek od drzwi, stanęłam gdzieś z boku. Oparłam się o ścianę i przymknęłam powieki. Wzięłam głęboki oddech i upiłam łyka ze szklanki.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Witaj Elise.-Powiedziałem do dziewczyny.-Tylko się nie upij.
Offline
Otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę.
- Sokiem pomarańczowym będzie trudno - stwierdziłam z ironią w głosie i wywróciłam oczami.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Słyszałem że Lssi chciała cię zabić...
Offline
Kąciki moich ust delikatnie zadrżały ku górze. Nie mogłam tego powstrzymać.
- Widzę, że szybko dochodzią do ciebie informacje - powiedziałam z lekką kpiną w głosie. - Wszystkie rany się już zabliźniły - dodałam wzdychając. - Szybki masz zapłon.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Niedawno przyjechałem, mogę niewiedzieć co się działo. Dlaczego Cię zaatakowała? -Spytałem zaciekawiony.
Offline
Przechyliłam głowę rozbawiona.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać, Klaudiusz - oznajmiłam. - To było dawno. A teraz nie jest to istotne. - Wzruszyłam ramionami.
Wcale nie planujesz zrobić jej coś o wiele gorszego. Śmierć była by za prosta... - usłyszałam ten brutalny i pragnący zemsty głos w swojej głowie. Był cichy, a słowa, które wypowiadał były prawie, że szereg. Ale jednak potrafiłam zrozumieć każde.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Okej. A jest coś co mogę dla Ciebie zrobić?
Offline
Pokręciłam głową.
- Może rzucasz propozycje tej dziewczynie, aby skończyła ze sobą? Ciebie pewnie posłucha - powiedziałam rozbawiona. Próbowałam to ukryć ale nie mogłam. Bawiła mnie myśl dziewczyny dyndajacej na sznurze zawieszony na szyji.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
-Mógłbym, ale Lssi nie zrobi tego. Obiecała mi, że nigdy nie popełni samobójstwa.
Offline
Wywróciłam oczami i odepchnelam soe od ściany. Musiała się przespacerowac, bo nogi zaczęły mnie boleć od stania.
- To był żart - mruknęłam. - Strasznie poważny z ciebie człowiek - stwierdziłam poważnie.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline