Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Oh shit madafaka.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- Naprawdę chce ci się w to bawić?- kataną była praktycznie tak długa, jak ja wysoka, na szczęście i o zgrozo, to właśnie Arwell mnie wyszkolił, jednak zawsze preferowałem słowiańskie szable. - W takim razie En gardé!- zaatakowałam go bym miała przejście do Casimira, który już mógł wybierać sobie kwiatki na grób.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Oh shit madafaka. Zaskoczyła mnie i zmusiła bym cofnął się parę kroków do tyłu parując jej atak. Dawno nie ćwiczyła, jednak technika została. W końcu złapałem rytm i zatrzymałem się, a w pewnym momencie nawet ruszyłem do przodu atakując. Nie chciałem jej zranić, nie chciałem też by zraniła Casa co w tym stanie było prawdopodobne. Poczułem, jak ustawiłem ostrze pod złym kątem i lekko drasnęła mnie swoją kataną.
- Jjest pierwsza krew możesz już tto odłożyć i porozmawiać jak ludzie.
Odpowiedziało mi zdyszane "Pierdol się'. No przyznam, teraz to się wkurzyłem. Koniec z forami, zaatakowałem ją i byłem na tyle blisko, że uderzyłem ją klingą w twarz na tyle silnie, że poleciała do tyłu. Spojrzała na mnie zaskoczona. - skoro tak się chcesz bawić, to wstawaj i walcz tchórzu, wiesz z kim zadarłaś- spojrzała na mnie zaskoczona- to czego szukasz, to biała flaga, możesz już zacząć ją machać to może się zlituję
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Zmarszczyłem brwi. Chryste, Arwell! Opamiętaj się!
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Spojrzałam na niego zaskoczona, wiedziałam, że ma problemy z agresją, jednak nigdy nie widziałam go aż tak wściekłego. Poczułam wilgoć pod nosem. Otarłam ją i spojrzałam na rękę. To była krew. No teraz to się jeszcze bardziej wkurzyłam.
- Jedyne czym będę machać to twoją odciętą głową nadzianą na kij tuż przed obliczem twojej łkającej matki!- wstałam i ponownie go zaatakowałam. Czułam jak powoli braknie mi sił, co jeszcze bardziej mnie denerwowało patrząc na lekkość jego ruchów.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Całą tą sytuację oglądałem ze wstrzymanym oddechem. Oni są idealni... Oni się zabiją...
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Otworzyłem usta nie wiedząc co powiedzieć. Widziałem, że wstaje więc przyjąłem pozycje bojową. Zaatakowała mnie. Śmieszne było to, jak co chwilę zmienia technikę, zamiast skupić się na samej walce. Zarówno ja, jak i ona co chwilę zadawaliśmy sobie płytsze ciosy. Na podłodze wokół nas kapała krew. Widziałem jak powoli opada z sił.
- Słuchaj, zakończmy to, Casimir wyłaź z tej dziury!- na moje słowa dostała nowej energii i zamachnęła raniąc mnie w szyję. Milimetry, a przecięłaby moją tętnicę. - Ty larwo!- kopnąłem ją w brzuch. Zataczając się poślizgnęła się na krwi na podłodze.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Dobra, Casimir. Masz przejebane.
Wyszedłem trzymając ręce za plecami. Cicho pogwizdywałem, obserwując ich uważnie.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Usłyszałem Casimira.
- Kiedyś to cię zabiję młody, przyznaj się, idealnie to zaplanowałeś?- czułem jak kosmyki włosów przyklejają mi się do twarzy od krwi i potu. - mam nadzieję, że już skończyliśmy.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Czułam jak bardzo nie miałam siły jednak tak bardzo chciałam się wreszcie na nim wyżyć. Gdy się odwrócił chwiejnie wstałam i zadałam ostatni cios tworząc długą i płytką ranę po całej długości jego pleców rozcinając przy tym jego koszulkę.
- Teraz skończyliśmy. - splunęłam krwią.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Czy wy choć raz nie możecie porozmawiać w spokoju? Jesteście beznadziejni w tych sprawach. - Przewróciłem oczami.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zachłysnąłem się powietrzem czując ból na całych plecach. Spojrzałem jednocześnie że zgrozą i żalem na Casimira. Odłożyłem miecz głęboko oddychając. Z każdym wydechem czułem jak robię się coraz spokojniejszy. Dopiero teraz do mnie dotarło, jakie to wszystko było głupie. Jaki Casimir jest głupi i myśli, że jest w stanie zeswatać każdego z każdym nie wiedząc jednocześnie jak dorosłe związki działają. Ściągnąłem resztki koszulki, które mi pozostały i ruszyłem w stronę apteczki.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- Cholera, Charlotte. Musiałaś go zaatakować?!
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Spojrzałam na niego spode łba.
- Chciałam zaatakować ciebie, nie jego.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Zmrużyłem oczy.
- Co jest z wami nie tak? Nie mogłaś z nim pójść na tę cholerną kawę?
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
- em... Nie!? Casimir czy ty w ogóle myślisz? I naprawdę musiałeś się posunąć do czegoś takiego? Hans mnie goni z terminem, a ja wciąż mam jakieś błędy w obliczeniach, a ty robisz za swatkę!? Powiedz mi, ile się znamy? Z 7 lat? I naprawdę nic nie rozumiesz?!- zrobiło mi się przykro. Zarówno przez ignorancję Casa, jak i tę całą bezsensowną bijatykę z Arwellem, który w sumie chciał tylko bronić chłopaka. Ale zranił mnie i to nie raz. Ale to ja zrobiłam go pierwsza. Nienawidzę facetów. Arwell rzucił mi na kolana mokry ręcznik bym doprowadziła się do porządku, sam wycierając się drugim i rzucając zirytowane spojrzenie na Casa.- Naprawdę nie zrozumiesz, że będzie najlepiej, gdy wszyscy przestaną starać się nas zeswatać? - dodałam spokojniejszym tonem.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Prychnąłem.
- Rozumiem wystarczająco wiele - mruknąłem, opuszczając salę. Czy tak trudno o jedno głupie spotkanie? Boże. Będzie trudniej niż myślałem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Przewróciłem oczami i odprowadziłem wzrokiem młodego. Spojrzałem na Charlotte wciąż siedziała na ziemi próbując powstrzymać krwotok z nosa.
- Przepraszam za to- kiwnąłem na jej twarz. Odpowiedziała mi prychnięciem i morderczym spojrzeniem. - w sumie, to od dawna mi się należało, przepraszam.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
- To prawda, należało ci się. - odpowiedziałam z wyższością, jednak za chwilę spojrzałam na to jak nieporadnie wyglądał. Bez koszulki, która ukrwawiona leżała gdzieś w kącie z naderwanymi spodniami. Jego plecy wciąż krwawiły. - Przepraszam za plecy. To było niehonorowe. - tylko machnął ręką. - potrzebujesz z nimi pomocy?
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Gorsze rany miewałem. Idziesz do biura czy do domu? - podszedłem i pomogłem jej wstać. Zachwiała się, jednak stanęła na nogi.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Spojrzałam na siebie. Moje ciuchy również były podarte i przekrwione, do tego z mojego nosa wciąż leciała krew.
- Raczej nie mogę się pokazać w takim stanie w biurze. - spojrzałam jak Arwell podnosi katany i prowizorycznie je czyści, dokładnie zrobi to pewnie jak zawsze w domu.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Podwieźć cię? I tak mam po drodze. - przez chwilę patrzyłam się na mnie z pokerową miną, po czym zgodziła się i ruszyliśmy do samochodu.
People keep asking if I'm back and I haven't really had an answer...But now, yeah, I'm thinkin' I'm back!
Offline
Było około trzeciej rano, jednak pozostałe dziewczyny gdzieś soe rozeszły. Rozpłynęły się! Dosłownie. Zaczęłam chichotać i zatrzymałam się. Drżały rękami wyjęłam telefon, wybrałam jakiś numer z nadzieją że odbierze. Hah, sekretarka. Nagrywam się na nią, informując że nie mam kasy i chyba przesadziłam trochę i ktoś się musi mną dobrze zaopiekować i że padło właśnie na ciebie ". Roześmiana chowam telefon do kurtki i rozglądam się na boki.
Marszcze brwi. Mhm... Ciekawe kto przyjedzie...
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Lezalem spokojnie w moim nowym łóżku gdy ktoś do mnie Zadzwonił. Po jakiś 15 minutach sprawdziłem kto to i zy się nagrał. Elise
Ubralem się i po nią przyjechałem.
Offline
Pokręciłam głową, oparta o latarnię. Mężczyzna stał zaledwie centymetr ode mnie.
- No mowie ci,że czekam na kogoś... - Chichotałam.
- Ale nie jesteś w stanie wytłumaczyć na kogo. Słodka jesteś. - Jego dłonie wsunęły się na moje biodra. - Ja mogę się tobą zająć.
Kątem oka zauważyłam je jakiś samochód zatrzymał się niedaleko. Znałam ten samochód.
- Nie krecisz mnie ale dzięki za propozycję - szepnęłam mu do ucha.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline