Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- To przestań mnie śledzić.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- Że niby co?
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- O MÓJ BOŻE TY MNIE STALKUJESZ!!!1!
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Facetowi autentycznie zaczynało odwalać.
- Idź się bawić w pedofila gdzie indziej - rzuciłam przyspieszyłam kroku, aby trudniej mu było zdążyć za mną.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Ruszyłem do przodu.
- Przestań iść w stronę mojego domu nie mam pieniędzy!
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Wyciągnęłam papierosa i zapalniczke. Zapalając nieco zwolniłam.
- Powinieneś zmienić dilera albo brać po pół, stary. Niektórzy po prostu nie powinni pić - burknęłam zirytowana.
Zaraz wrócę do domu i będzie mnie czekać powtórka z rozrywki.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Ale, ale to nie ja, to człowiek banan- złapałem się za głowę- ja mu powiedziałem, że nie chce tych szczyn a on kazał mi pić aaaaaaaa
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Chyba barman - poprawiłam, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Koleś ledwo za mną szedł, ale jednak szedł. Nie wywrócił się. - Często pijesz, no nie?
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Nie barman. Banan. Facet miał na sobie strój banana. - powiedziałem poważnie- no zdarza mi się, po koncertach często pijemy.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Mhm, szalony muzyk. Gdzie wystepujesz? W tym samym barze, w którym banan kazał ci pić siki? - pytając prawie bie wybuchłam śmiechem.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- A... A... A wiesz, że nie wiem?- odpowiedziałem nieco zmieszany.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Po raz kolejny pokręciłam głową ze śmiechem.
- Idź pogadać z tym swoim bananem, może on ci powie. W sumie to w jakim zespole grasz. W senie jaką muzykę?
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- To się jakoś trudno nazywało, em... Zaraz sobie przypomnę, chyba... Dlaczego idziesz w stronę mojego domu?!- zastanawiałem się gdzie jestem.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Idę do siebie - wytłumaczyłam spokojnie, zaciągając się dymem. - Nie mam pojęcia gdzie mieszkasz, stary.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- No jak to nie jak tam idziesz. Tylko proszę nie napastuj mnie jestem glejem- powiedziałem błagając o litość będąc blisko płaczu.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Zatrzymałam się. On serio wyglądał jak by miał się rozkleic na środku ulicy.
- Ja pierdole koleś. Uważasz, że nie mam nic lepszego do roboty? - Przymknęłam powieki i zaczęłam liczyć do pięciu aby się uspokoić.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- O jabłka- stałem koło rozłożonego straganu. Zastanawiałem się skąd rozłożony stragan w środku nocy w Las Vegas. Wziąłem jedno jabłko i je ugryzłem kompletnie zapominając o dziewczynie.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Ja pierdole, jarałeś coś, że masz takie halucynacje?
Patrzyłam na tego faceta, który udawał że trzyma w ręku jabłko. Zanim się zoriętowała ugryzł się w rękę.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- O MÓJ BOŻE TY MNIE ZNOWU ŚLEDZISZ POMOCY!!1!
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Ludzie się na nas patrzyli ale tylko ukradkiem i szli dalej.
- Zachowujesz się jak byś mieszkał w LV od niedawna. Tutaj można zgwałcić w nocy na środku ulicy i nikt ci nie pomoże. - Wywróciłam oczami, dostawać już szału. - Powodzenia - mruknęłam i zwróciłam. Miałam już dosyć tego psychola.
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Patrzyłem na dziewczynę.
- Na pewno skądś cię znam. - powiedziałem ledwo słyszalnie sam do siebie. Przeszedłem przez ulicę do spożywczaka i kupiłem jabłko.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Chyba naprawdę brakowało mi uwagi. Czuję się lepiej idąc w czerwonej sukience na ramiączkach. Prawie każdy na mnie zerka, ale to nadal nie to. Czemu teraz mi to nie pomaga? Wcześniej to działało.
Szczerze to jestem zmęczona. Nawet makijaż nie maskuje wszystkiego. Naciągam na ramiona czarny sweter i zakładam okulary przeciwsłoneczne, choć słońca prawie nie ma.
Zatrzymuje się na przejściu dla pieszych. Idealnie czerwone. Teraz będę stać pół godziny. Rozglądam się na boki.
Cas.
On też mnie zauważył.
Podchodzę do niego, wygląda... Sama nie wiem. Przyzwyczaiłem się już do innej jego wersji. Teraz patrzę na Casimira - pupila Hansa.
Mimowolnie się krzywie.
- Cześć. - Zdejmuje okulary i mruże oczy. - Myślałam, że jeszcze leżysz w szpitalu...
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
Poprawiłem torbę na ramieniu. Deszcz przestał padać, a ja wciąż byłem cały przemoczony. Niemal czułem, jak biały T-shirt kleił mi się do brzucha
- Wyszedłem dziś na żądanie - wytłumaczyłem obojętnie. Dostrzegłem tę czerwień ukrytą pod czernią, ale teraz nie interesowało mnie to na tyle, by obrzucić ją czymś więcej niż przelotnym spojrzeniem.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zmarszczyłam brwi. Poczułam dziwne zaniepokojenie. Poruszyłam niespokojnie ramionami, nie byłam pewna czy Casimir to dostrzegł.
- Na żądanie? Po co?
Życie to różnorodne, subtelne odcienie uczuć... od zmysłowej
słodyczy, po gorycz... od sentymentalnej czułości, po dziką nienawiść.
Tak bardzo brakuje nam dotyku, że
zderzamy się ze sobą, aby cokolwiek poczuć.
Offline
- Myślałem, że od czasów tamtego wieczoru już cię nie interesuje, a tym bardziej to, co robię - stwierdziłem z kamienną twarzą. Woda wciąż skapywała mi z włosów na twarz, ile razy bym jej nie przetarł - nadal była mokra.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline