Na początku jest zabawa, miłość, wolność! Dopiero później dowiadujesz się w jakiej tajemnicy się znajdujesz...
Nie jesteś zalogowany na forum.
-To za to że calowales się z Elise!-Krzyknalem i znów go podnioslem. Byłem wściekły. Gdy chciałem go znów uderzyć usłyszałem Lssi.
-DAWAAJ Cas bij go!-Mówiła że śmiechem.
Offline
Zmarszczyłem brwi i skrzywiony spojrzałem na tę dwójkę.
- Nie obchodzi mnie żadna Elise, koleś, odpuść! - warknąłem, jednak on nie zamierzał odpuszczać. Widziałem to w jego oczach. Działał jak maszyna. Chyba jedyne co mogłem w tej chwili zrobić, to zadać śmiertelny cios dla każdego faceta. Kopnąłem go z całej siły w krocze, upadając nierówno na nogi. Cholera.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Puscilem go i lekko się skulilem. Podcialem mu nogi, przez co upadł na plecy. Zacząłem go okladac po twarzy.
Offline
W pewnym momencie zablokowałem rękoma kolejne ataki i nogami, które wcześniej podciągnąłem, kopnąłem go prosto w twarz, wyginając jego ciało w chińskie S. Otrzepałem się i pośpiesznie wstałem. Czułem, jak biały t-shirt zaczął lepić się do mojej skóry. Nie musiałem patrzeć w dół, by wiedzieć co to było.
- Posłuchaj mnie uważnie. Zanim zaatakujesz kolejny raz, daj mi prawdziwy powód do tego, a nie jakaś cholerna Elise! Myślisz, że jest tego warta?
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
-Tak! Elise jest warta wszystkiego!
Patrzyłem na niego zły.
-Cas wezwać karetkę?-Spytała Lssi.
Offline
Zignorowałem przytłumione słowa Larissy i kolejną falę bólu. Słyszałem tylko dudniące bicice serca.
- Mylisz się. - Pokręciłem głową. - Teraz? Teraz nic bym za nią nie dał. - Prychnąłem. - Zwykła dziwka spod pubu. - Obtarłem twarz dłońmi, ciężej oddychając.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Zawarczalem i chciałem się rzucić na Casa za nazwanie Elise Dziwka, ale w pewnym momemncie straciłem czucie w ciele. Zobaczyłem Lssi przed sobą.
Offline
Splunąłem na bok krwią, pojawiły się mroczki przed oczami.
- Nie wiem czy jesteś taki głupi, czy tylko udajesz, ale zrozum - ona cię nie kocha! Mało? Ma na ciebie wyjebane. Możesz umrzeć, a ona i tak sobie nic z tego nie zrobi. Nie wierzysz? Idź i pogadaj z nią o tym szczerze. Choć czekaj, pewnie nie będzie chciała cię już wtedy znać - syknąłem, mając dość jego bzdur.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Nadal nie mogalem się ruszyć. Lssi spojrzała na mnie zła, a później na Casa, zmarwtoionym wzrokiem.
-Zostajecie tu. Ty się nie ruszasz.-Spojrzała na mnie.-A ty Cas spróbuj zatamowac krwotok, ja pobiegnie po kogoś do sekty.
Offline
Nie usłyszałem do końca jej słów, upadłem na ziemię. Wzrok miałem szklany, przyćmiony. Pierwszy raz czułem się tak źle, jakby to miał być naprawdę koniec. Drżącą dłoń uniosłem w górę, była cała we krwi. Co kilka sekund otwierałem i zamykałem usta, jednak nie wydał się z nich żaden dźwięk. Wszystko jakby zostało stłumione. Ostatnie, co zobaczyłem to dwie sylwetki, biegnące, coś krzyczące. Żadnej nie rozpoznałem, zamknąłem oczy, mając dość tych tortur.
I don’t want to be the one
The battles always choose
Cause inside I realize
That I’m the one confused
Offline
Podbiegłam do Casimira. Zobaczyłam jak powoli zamykają mu się oczy.
- Cas, nie zasypiaj. Proszę, nie zasypiaj. Niech ktoś zadzwoni po pogotowie! - spojrzałam na Klausa i wróciłam wzrokiem do Casa
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
Lssi na mnie usiadła, abym nie poszedł i zadzwoniła na pogotowie. Gdy już jechało, podnisola mnie i porządnie uderzyła w twarz łamiąc mi nos.
Offline
Szedłem ulicą, akurat wcześniej wracając do domu. Kogo to ja miałem odebrać? Spojrzałem na karteczkę, a później przed siebie i otworzyłem szerzej oczy.
- Co tu się do jasnej cholery dzieje - wysyczałem wściekły, patrząc na widowisko i wykrwawiającego się Casimira.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Trzymalem się za nos, a Lssi zaczęła opowiadać Hansowi o tym co się stało.
-Cas całował się z Elise, Klaus się o tym dowiedział, a jest w niej zakochany... Obiecial mi ze nie skrzwydzi Casa, ale jak go zzobaczyl to go zaatakował, przez co Cas się wykrwawia. Na szczęście powsttzylam Klausa przed zabiciem go.
Offline
- Gdzie jest karetka, cokolwiek?! - Faktycznie, wytrąciło mnie to z równowagi. - Jeśli nie zjawi się za pięć sekund, a on umrze, każdy, ale to KAŻDY będzie miał do czynienia w moim gabinecie. Klaudiusz ma iść do Marie. Natychmiast. - Mój ton powoli opadał.
Wykrwawia się.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Gdy tylko podjechała karetka od razu zajęli się Casimirem i parę sekund później był w drodze do szpitala.
- Hans, mogę jechać do szpitala? - spytałam mężczyznę nie wiedząc po co tak naprawdę mam iść do jego biura skoro ja przyszłam chwilę przed nim
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- To... - no jaki pomysł? - Nie chcę, abyś mu w jakikolwiek sposób przeszkadzała. Jedź, ale póki co, daj mu spokój - powiedziałem ze zdenerwowaniem.
Hello Darkness My Old Friend...
Offline
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę.
"JEŚLI NIE MASZ DO POWIEDZENIA NICZEGO MIŁEGO, MILCZ."
Offline
- Jesteś pewna, że nie chcesz by cię odprowadzić? Słyszałem, że w tym mieście kryje się niebezpieczna sekta- powiedziałem całkiem poważnie. Zaczął wiać delikatny wiatr, który rozwiał lekko jej włosy. Wydawało mi się, że dość schudła od ostatniego razu gdy ją widziałem.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
Zaśmiałam się na wspomnienie o sekcie.
- Doprawdy? Zresztą jak cała masa mafii i innych gangów. Mieszkam tu wystarczająco długo by sobie poradzić, nie musisz się o mnie bać.- powiedziałam z ledwo słyszalnym smutkiem w głosie, który nawet nie wiem skąd się wziął. Chwilę wpatrywałam się w jego ciemne oczy. Wiatr smagał jego kosmykami włosów o jego twarz.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
- Wiesz, gdybyś coś wiedziała możesz mi powiedzieć, razem ze znajomkami rozprawimy się z nimi za hasiokiem- mrugnąłem próbując rozładować atmosferę, która momentalnie stała się bardzo ciężka. - Wiesz co, znam nawet dobre miejsce, gdzie może znaleźć się coś wege dla ciebie.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- Nie odczepisz się ode mnie póki się nie zgodzę, prawda Adonisie?- z ulgą przyjęłam zmianę tematu.
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Pokręciłem przecząco głową zaciskając usta w uśmiechu. Ona tak ładnie wyglądała, gdy się uśmiechała, o wiele młodziej.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline
- W takim razie prowadź- przeszliśmy kilkanaście przecznic, aż w końcu dotarliśmy do małej restauracyjki z włoskim jedzeniem. Wnętrze było zamknięte, jednakże można było zamówić przez okienko otwarte na ulicę. Stał w nim młody chłopak o śródziemnomorskiej urodzie, idealnie białych zębach i orzechowych oczach. Zauważyłam jak mój Perkusista stanął chwilę zakłopotany, a jego oczy zrobiły się jak moneta 3 dolarowa. Obserwowałam go bacznie czekając na jedzenie. Chwilę pogadaliśmy z Włochem, był nowy w tej pracy, która była własnością jego wujka i niedawno się wprowadził. Gdy otrzymałam swoje spaghetti napoli i znów ruszyliśmy w gwiaździstą noc Las Vegas bez oporów spytałam. -Powiedz szczerze, jesteś gejem?
We are granddaughters of all the witches you weren't able to burn
Offline
Przez chwilę byłem otumaniony wyglądem Włocha, wyglądał zupełnie jak Carlos... Z zamyśleń wyrwało mnie pytanie dziewczyny.
- Tak. Nie. Em... To znaczy nie określam się, jeżeli gdzieś tam ktoś na mnie czeka nie będę się bronił, że jest tej samej płci co ja, ale to nie znaczy, że... Em... Ja kobiety również tyle że...- zaplątałem się, nigdy nie lubiłem o tym mówić, nigdy nie spotkałem się z kimś kto w ogóle chciałby- To znaczy jestem em... Biseksualny.- spojrzałem na nią lekko zawstydzony po czym odwróciłem się i napchałem makaronu do ust. Spaliłem to, co jeżeli ona będzie taka jak wszyscy, co jeżeli... Ja... Ja chyba zaczynałem ją lubić, ta relacja, bądź cokolwiek co było między nami było takie intrygujące... Nienudne.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch.
Offline